środa, 7 listopada 2012

KB RPG #37 – Świat po apokalipsie zombie


Jest to mój pierwszy i mam nadzieje nie ostatni wkład w Karnawał Blogowy. Do powstania tej notatki zainspirowało mnie ponowne obejrzenie filmu „I am legend” oraz seria filmów dokumentalnych „Life after people” i „Aftermath: PopulationZero”. Przykład zombie apokalipsy, jako źródła eksterminacji ludzkości, wynika natomiast z moich osobistych fascynacji tematem. Miłej lektury.




Na fali popularności, jaką cieszy się temat zombie apokalipsy, na przestrzeni kilkudziesięciu lat powstały setki filmów z żywymi trupami w roli głównej (~328 wg. listy z forum portalu http://www.filmweb.pl). Większość z nich pokazuje mniej lub bardziej bohaterską próbę przetrwania zwykłych ludzi w obliczu szerzącej się epidemii, zgrabnie omijając temat ewentualnej porażki ludzkości. Zadajmy sobie jednak pytanie, co by było gdyby?

Pierwszy dzień walki o przetrwanie. W kilka godzin po wybuchu epidemii, zaczęłyby gasnąć światła na całym świecie. Niestety około 70 procent energii elektrycznej jest nadal generowane przez spalanie paliw kopalnych. Elektrownie konwencjonalne kontynuują produkcję energii dopóki paliwa nie zostaną zużyte. Ponieważ ludzkość będzie zajęta walką o przetrwanie, nie będzie komu dostarczać paliwa. Mało prawdopodobne jest również by przetrwanie elektrowni atomowych. Przeciętny reaktor posiada wystarczającą ilość paliwa by pracować przez dwa lata. Ale bez obsługujących go ludzi, zostaje automatycznie przestawiony do bezpiecznego trybu w czasie krótszym niż dwa dni. Kiedy zakłady produkcji energii staną , przerwa w dostawie wysokiego napięcia przyczyni się do lawiny negatywnych zdarzeń na całym świecie. Między inny domowe lodówki i sklepowe chłodziarki staną się niczym więcej niż pojemnikami na zepsutą żywność. Szybko skurczą się więc zapasy świeżego pożywienia. Po kilku tygodniach cała planeta pogrąży się w głębokich ciemnościach.

Powróćmy jednak na chwilę do głównego źródła problemów homo sapiens-ów i przyjmijmy najpopularniejszy obecnie trend za pewnik. Mianowicie zombie powstają w wyniku działania wirusa, który rozprzestrzenia się przez ugryzienie powodując po kilku, do kilkunastu, godzinach śmierć zakażonego i jego powrót do nieżycia. Ich ciała nie ulegają rozkładowi na normalnych zasadach, prawdopodobnie na skutek działania wirusa, który spowalnia procesy gnilne, wydłużając "żywotność" zakażonego organizmu nawet do kilkunastu miesięcy. Mimo to zużywa się jak każdy inny i z czasem musi stać się bezużyteczny dla wirusa na skutek rozpadu tkanek miękkich, co tłumaczy chociażby fakt nie ożywania samych szkieletów. Zakładam zatem, że zombie potrzebują do "życia" ludzi i konsumują ich dla podtrzymania warunków do przetrwania wirusa. Biorąc pod uwagę wykładniczy charakter rozprzestrzeniania się epidemii oraz kurczące się zasoby potrzebne ludzkości do przetrwania- w tym żywność i amunicję, po jakimś czasie skończą się zapasy "świeżych" ludzi. Co stanie się wówczas z żywymi trupami?

Biorąc pod uwagę, że procesy gnilne zachodzą powoli przez jakiś czas mogłyby się obejść bez pożywienia. Wkrótce jednak zaczną padać jeden po drugim, być może pojawią się przypadki kanibalizmu, raczej mało prawdopodobnym wydaje się być scenariusz uwzględniający żywienie się zwierzętami. Po pierwsze dlatego, że te są o wiele lepiej przystosowane do przetrwania od ludzi i z łatwością mogą unikać niebezpieczeństwa ze strony zombie, zwłaszcza, że nie odczuwają potrzeby przebywania w miejscach zazombionych, chociażby celem zdobycia zapasów. Po drugie i bardziej prawdopodobne należy założyć, że wirus odpowiedzialny za eksterminację ludzkości atakuje tylko człowieka. Zatem po kilkunastu miesiącach po zombi pozostałyby jedynie bielejące kości. Co stałoby się ze światem po ich odejściu? Postarajmy się odpowiedzieć sobie na kilka pytań.

Jaki byłby los zwierząt domowych pozostawionych bez ludzi, którzy się o nie troszczyli?

Bez udziału ludzi, nie byłyby w stanie zapewnić sobie schronień czy wytworzyć jedzenia. Część wydostanie się na wolność, gdzie padnie ofiarą drapieżników. Reszta umarze z głodu w swoich ciasnych klatkach i boksach. A co z pupilami domowymi?

Szacuje się, że na świecie jest 400 milionów psów, należących do 300 różnych ras. Tylko nieliczne z nich mogą przetrwać bez ludzi. Najmniejsze psy prawdopodobnie nie ma żadnej szansy. Te o naprawdę krótkich nogach, z krótkimi pyskami albo ze zbyt długimi, są skazane na zagładę. Nie są na tyle sprawne by poruszyć się i funkcjonować. Średniej wielkości psy mają największe szanse na przetrwanie. Musiałyby znaleźć nowe schronienia. Zorganizować się w zhierarchizowane stada, jak wilki czy kojoty. Zdziczeć, aby przetrwać.

A co z innymi „mieszkańcami” gospodarstw domowych. Małe stworzenia, takie jak szczury i myszy, są zaskakująco zależne od naszych zapasów żywności. W pierwszych tygodniach po zniknięciu ludzi zaatakowałyby one spiżarnie w domach oraz półki w sklepach spożywczych.Z czasem gryzonie musiałyby wrócić jednak do dzikiego życia i walki o pożywienie. Opuścić mieszkania i budynki, stając się łatwym kąskiem dla drapieżników. Chociaż przeżyją, ich liczebność zmniejszy się znacznie.

Koty natomiast, po zniknięciu ludzi zamieniłyby dietę „puszkową” na gryzonie i małe ptaki. A ponieważ polowanie na otwartej przestrzeni jest trudnym zajęciem zdominowałyby wysokie partie miast, znajdując tam wszystko, czego im potrzeba, by przeżyć bez schodzenia na ziemię. Stałyby się królami łańcucha pokarmowego na wysokościach.

6 miesięcy po zniknięciu ludzi, obszary zurbanizowane zaczęłyby zmieniać się w dzicz. Bardzo szybko powróciłyby drapieżniki. W rok po zniknięciu ludzi miasta i metropolie byłyby nadal rozpoznawalne, ale przyroda zaczęłaby powracać z jej dawną szatą. Nastąpiłby obfity rozwój życia roślin. W miejscach gdzie dociera światło słoneczne nastąpi szybki wzrost roślin. Małe nasiona trafiając do pęknięć i szczelin, i zaczęłyby przebijać się ku górze. Chwasty takie jak mniszki lekarskie przedarłyby się przez każdą szparę w ulicy czy chodniku. Obumierając, utworzyłyby podłoże dla innych roślin. Ubogie w minerały, ale niektóre rośliny jak np. koniczyna przyswajają azot z powietrza i te zakwitłyby tam jako pierwsze. Stworzone warunki przekształciłyby betonowe place w pastwiska np. dla jeleni. Dzikie zwierzęta będą mogły wprowadzić się do opuszczonych miast.

Żywioły z którymi niegdyś walczyli ludzie również przyczynią się do degradacji miast. Potężne pożary wywołane przez błyskawice będą trawić miasta i wioski pełne opuszczonych budynków, a dzikie trawy i rumowiska staną się pożywką dla nieposkromionych płomieni. Budowle będą wypalone do poziomu gruntu, naturalnie użyźniając glebę i dostarczając podłoża dla kolejnej fali wzrostu roślin. Pięć lat po wymarciu ludzkości, drogi znikną z powierzchni Ziemi pod płaszczem roślinności. Budynki z łatwością pokryją pnącza i mech.

Za kolejnych 25 lat od zniknięcia ludzi, budynki zamienią się w puste pozbawione okien rumowiska. Nastąpi naturalny rozrost populacji zwierząt, ze szczególnie dynamicznym wzrostem liczby drapieżników, w tym wilków, których największym wrogiem był człowiek. Szacuje się, że gdyby zabrakło zwalczających ich ludzi, populacja wilków zwiększałaby się prawie sześciokrotnie każdego roku.

Pięćdziesiąt lat po ludziach, skutki braku konserwacji odbiją się nawet na najlepiej zaprojektowanych i wykonanych przez człowieka budowlach. Pękną tamy i woda zaleje doliny. Zawalą się mosty i budynki wystawione na działanie wilgoci i środowiska. Korozja metali i kruszenie betonu zrobia swoje.

75 lat po zagładzie z 600 milionów samochodów, zostaną tylko zardzewiałe pomniki ludzkiej przeszłości, by po stuleciu, stać się zaledwie rozpoznawalną stertą metalu.

Minie 100 lat życia bez ludzi. Czy zostani cokolwiek z naszej historii i kultury? Skarbce zawierające większość najcenniejszych materiałów, których największymi wrogami są temperatura i wilgoć, mogłyby przetrwać przez bardzo długi czas, nawet przez okres od 200 do 300 lat. Wystawione zostaną one jednak na działanie niekontrolowanych czynników, co skróci trwałość ich zawartości przynajmniej o połowę. Pierwsze ulegną degradacji papier i klisze filmowe. Następne płyty CD i DVD, które przetrwają w dobrych warunkach może kilkaset lat.

150 lat po zniknięciu ludzi, zaczną zapadać się chodniki i ulice, zawalać ocalałe budynki, ze względu na zniszczenia poczynione przez żywioły w podziemnej infrastrukturze miast.

Życie zwierząt ulegnie dalszej ewolucji. W przypadku kotów doprowadzi to w końcu np. do wytworzenia umiejętności jakie mają latające wiewiórki. Psy powrócą na ścieżki życia swoich przodków. Niektóre skrzyżują się z wilkami, by w gromadach polować na większą zdobycz. Także wodny ekosystem odżyje w końcu, uwolniony z ludzkiego reżimu. Oceany są zdolne do podtrzymania ogromnych pokładów życia. Będzie w nich tak wiele wielorybów, że czuć by je było w powietrzu, tak dużo tuńczyków, że będą kipieć od nich, tak dużo żółwi, że można będzie przejść morze stąpając po ich skorupach.

500 lat po ludziach, wielkie metropolie, ikony naszej cywilizacji pochylą się ostatecznie ku upadkowi. Betonowe konstrukcje, które przetrwały najdłużej, także ulegną degradacji. Nowoczesny beton poniżej powierzchni zawiera stalowe pręty wzmacniające, które nie korodują dopóki są chronione przez warstwę antykorozyjną. Kiedy jednak zacznie ona zawodzić, stal zacznie korodować i odpychać rdzę, rozszerzając się trzykrotnie w stosunku do oryginalnej objętości. Sprawi to, że cement zacznie się kruszyć. Po 50 latach zaczną pękać powierzchnie fundamentów. Po 100, rozsypią się, a po 500 latach, większość betonowych struktur zniknie.

Czy 10.000 lat po zniknięciu ludzi nie będzie po nas śladu? Niegdyś myślano, że nasza historia i kultura, może być przesłana w kosmos poprzez fale radiowe i telewizyjne. Że nasze sygnały zostaną odebrane przez inne inteligentne istoty. Ostatnie badania wykazały jednak, że wszystkie te sygnały po 1 czy 2 latach świetlnych zamienią się w szum. Tzn., że nasze przekazy nie są w stanie dotrzeć do gwiazdy najbliższej Słońcu.Czy zatem „ktoś” zastąpi nas za 10.000 lat? Możliwe, że będą to szympansy, które mogłyby wykonać ewolucyjny skok. Naukowcy wierzą, że prawdopodobnym jest wyniesienie niektórych zwierząt na poziom, na którym zaczęłyby używać narzędzi i rozwinąć nową cywilizację. Czy w stopniu skłaniającym ją by spojrzeć w niebo i zastanawiać się nad sensem istnienia? Być może.Mógłby to być krok w stronę człowieczeństwa. W końcu Ziemia dalej będzie żyć... nawet bez człowieka. Istniało życie przed ludźmi... będzie istnieć i po nich.

Jak wykorzystać to na sesjach. Na wiele sposobów. Są settingi pozwalające na podróże w czasie- może mała wycieczka w przyszłość. A może ktoś przetrwał w schronach i opuści je po 50, 100 czy 500 latach. Może obca cywilizacja natknie się na opuszczoną planetę. A może zagramy 10.000 lat po człowieku w budującym się społeczeństwie inteligentnych szympansów.




7 komentarzy:

  1. Ja tylko w sprawie wilków - w Polsce ludzie nie eliminują wilków, a ich populacja nie rośnie sześciokrotnie rocznie.

    Taka plenność wilków jest niemożliwa.

    Pominę choroby, zimę i inne warunki, ale w wilczym stadzie rozmnaża się tylko para alfa. Uznając że stado ma sztuk powiedzmy 6, to młode, załóżmy że urodzi się pięć, dadzą plenność niecałe 1!
    Nie uwzględniając ŻADNYCH padnięć, zmniejszonej płodności, dojrzałości płciowej i społecznej(a jak!),

    Generalnie, bzdura.

    Populacja wilka w idealnych warunkach nawet się nie podwoi rocznie.

    Pozdrawiam
    Aes

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błąd może wynikać z tłumaczenia z oryginału. Ale możne być też to czysty amerykanizm. Jest mowa o zwielokrotnianiu się populacji sześć razy do roku (prawdopodobnie brano pod uwagę okres ciąży wynoszący 60-65 dni) i po 25 latach osiągnięciu wielkości populacji rzędu 500.000 osobników. Obecnie szacuje się liczebność na poziomie 3.700.
      Matematycznie może miało by to uzasadnienie zakładając przez 25 lat wzrost populacji na poziomie 22% rocznie z 3700 robi się 0,5 mln i chyba o to chodziło autorom badań, a dokumentaliści przekręcili.

      Dziękuje za merytoryczną uwagę

      Usuń
  2. "Ostatnie badania wykazały jednak, że wszystkie te sygnały po 1 czy 2 latach świetlnych zamienią się w szum." - możesz podać źródło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociażby http://zidbits.com/2011/07/how-far-have-radio-signals-traveled-from-earth/ jak również http://gizmodo.pl/na-jaka-odleglosc-siega-sygnal-radiowy-wysylany-w-kosmos/ i http://baza.polsek.org.pl/faq/anomia_topic_6.html przeczytane w celu potwierdzenia gdyż głównie opierałem się na filmach dokumentalnych wymienionych we wstępie. Chodzi o ilość sygnałów w kosmosie, na których tle audycje radiowe i telewizyjne staną się nie czytelne. Nie mówimy tu o nadajnikach wojskowych czy agencji kosmicznych, które zresztą nie służą do przekazywania spuścizny po nas i których użycie w tym celu byłoby nieopłacalne ze względów ekonomicznych.

      Usuń
  3. Ciekawe. Moim zdaniem jednak scenariusz nie uwzględnił odseparowanych społeczności ludzkich jak Indian z Amazonii, mieszkańców Tybetu czy Eskimosów. Społeczności te mogłyby nie zarejestrować nawet epidemii zombie i przetrwać nienaruszone. Możliwe że po wygaśnięciu takiej epidemii "ocalali" organizowali by wyprawy do opuszczonych miast i z czasem rozpoczęli kolonizacje wymarłych terenów.

    OdpowiedzUsuń
  4. I to jest dobry patent na setting. Wziąwszy pod uwagę liczebność tych grup i różny stopień zaawansowania technicznego, oraz różnice kulturowe, napewno nie odbudowywali by cywilizacji w obecnym kształcie. Raczej tworzyli coś nowego na jej gruzach. Pomysł trafia do mojego notatnika i może coś się z tego urodzi.

    OdpowiedzUsuń