czwartek, 21 sierpnia 2014

Moje trzy grosze w kwestii map (KBRPG #58)

Pojawiło się już kilka rzeczowych wpisów w kwestii używania map i ich tworzenia, więc i ja dorzucę kilka słów od siebie.

Po pierwsze primo, w zamierzchłych czasach (gdzieś w okolicach końca ubiegłego wieku), kiedy prowadziłem swoje pierwsze sesje, nie używałem map. Uważałem tworzenie wizualizacji lokacji na papierze za zbędny pożeracz czasu. Czasami korzystałem z tych gotowych, zamieszczonych w podręcznikach, aby ułatwić sobie tworzenie opisów, zwłaszcza przy fragmentach dotyczących podróżowania. Czasami bazgrałem naprędce jakiś plan sytuacyjny, żeby ułatwić sobie prowadzenie walki. To wszystko. Do czasu, aż zacząłem prowadzić Wampira Maskaradę, umiejscawiając go we Wrocławiu. Szykując się do sesji przeglądałem mapy, szukałem ciekawostek, tworzyłem lokacje zagnieżdżone w rzeczywistości tak mocno jak się tylko dało. Po czterech sesjach gracze rozpieprzyli klimat wysadzając przy okazji pół miasta i całą moja robotę. Zmieniłem ekipę, napaliłem się na poprowadzenie 'epickiej" kampanii we Włoszech. Znów zagłębiłem się w mapy, przewodniki i encyklopedie. I znów po kilku sesjach klimat diabli wzięli, towarzystwo się rozlazło i kampania nie została dokończona. Jakiś czas potem odwiesiłem swoje hobby na kołek i nie sądziłem, ze jeszcze kiedykolwiek do niego wrócę.

Internet to dziwne zwierzę, w jego przepastnych bebechach można znaleźć wiele ciekawych, acz bezużytecznych rzeczy. Nie będę się rozpisywał jak powróciłem w szeregi RPG-owej braci, ale zaczęło się od poczytywania artykułów na pewnym dużym portalu fantastycznym, na który trafiłem szukając informacji dotyczących moich innych zainteresowań. Spragniony wiedzy wszelakiej, po 11 latach posuchy, trafiłem w końcu w szpony YouTube. W jego bezdennych czeluściach odkryłem zaś:


Byłem wtedy na etapie wczesnej fascynacji, nigdy wcześniej nie eksplorowanym, DnD i jego pochodnymi. Taktycznymi możliwościami jakie daje wykorzystanie map i figurek. zastanawiałem się nad możliwościami wykorzystania tabletu jako powierzchni do grania, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że jest ona zbyt ograniczona. A tu czarodziej kartonu i mistrz pistoletu do gorącego kleju pokazuje jak zrobić coś z praktycznie niczego. Jak wyczarować modułowe lochy (i nie tylko) do wielokrotnego wykorzystania w różnych przygodach. Oczarował mnie tak bardzo, że postanowiłem szukać jego naśladowców.


Kolejny z mistrzów zamiany kartonu w lokacje. Jest jeszcze kilku, ale Ci dwaj powyżej wypuszczają filmy w miarę regularnie i maja ich już sporo w dorobku. Poza tym prowadzą strony poświęcone swojej pasji i udzielają się na forum: http://dmscraft.proboards.com/. Po tym co u nich zobaczyłem stwierdziłem, że mapy 2D nigdy nie dadzą mi tyle frajdy co własnoręcznie wykonane lokacje 2,5D.

Gdyby nie ci dwaj zapaleńcy pewnie moja pasja zatrzymałaby się na poziomie czytacza, a tak postanowiłem sam spróbować. Na razie dla siebie, a jak wyjdzie mi coś godnego pokazania to pewnie wrzucę na bloga. Zacząłem też gromadzić figurki. Z czytacza stałem się zbieraczem. Jak tylko ogarnę się czasowo, to zamierzam ewoluować do najwyższej formy i stać się na nowo pełnoprawnym graczem.

1 komentarz:

  1. Miałem w planach całą notkę poświęconą makietom 2.5D. Sam trochę tego już naprodukowałem, a moi gracze są zachwyceni, kiedy mogą sobie otworzyć jakieś drzwi. Faktycznie jest to jeszcze prostsze niż wygląda na filmikach a efekt jest zazwyczaj conajmniej dobry :)

    OdpowiedzUsuń